visitpoland.online - Cieszyn
Obraz przedstawiający Cieszyn

Zespół okiem Gustawa Morcinka

2015-04-09

       Rozkwit fascynacji artystów i literatów folklorem w Polsce powojennej był kontynuacją tendencji, dość mocno zaakcentowanej już w okresie 20-lecia międzywojennego.

|n||n|       Codzienność chłopów i robotników – siedloków i hawierzy na Śląsku Cieszyńskim stała się przewodnim tematem twórczości pochodzącego z Karwiny Gustawa Morcinka. Jego zainteresowania literackie związane były przy tym w sposób naturalny z obserwacją ewolucji kultury lokalnej – każda aktywność w tej sferze była przez pisarza zauważana i częstokroć komentowana.

|n||n|       Nic dziwnego, że powstanie Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej nie uszło uwadze znanego pisarza. Kontakt z cieszyńskimi artystami musiał być żywy, zaś stosunek wiekowego już w końcu literata do zespołu pozytywny, skoro zgodził się wygłosić słowo wstępne przed pierwszym publicznym występem połączonego zespołu, który miał miejsce 14 listopada 1954 roku. Z żalem należy stwierdzić, iż treść owego wstępnego słowa nie zachowała się, niemniej przypuszczać można, że aktywność artystów-amatorów na niwie propagowania lokalnego dziedzictwa została przez pisarza doceniona.

|n||n|       Ożywione relacje zespołu z Morcinkiem z całą pewnością podtrzymywane były w latach kolejnych, co skutkowało między innymi bytnością pisarza na najważniejszych artystycznych wydarzeniach z życia zespołu – premierach kolejnych programów. Premiery te były, co oczywiste, szeroko komentowane przez lokalne środowisko kulturalne, Morcinek zaś bardzo często występował w charakterze krytyka na łamach prasy, nie tylko lokalnej, ale i ogólnopolskiej.

|n||n|       Pierwszą znaną mi relację Gustaw Morcinek zamieścił w „Panoramie” z 11 sierpnia 1957 roku, po trzeciej premierze nowego programu zespołu. Zaprezentowano wówczas słynne „Ondraszkowe ostatki” oparte na motywach powieści Morcinka, z muzyką Wojciecha Kilara. Morcinek w sposób niezwykle entuzjastyczny odniósł się do koncepcji choreograficznej i artystyczną programu, chwaląc, że „była to zuchwała próba prof. Jerzego Drozda, by przy pomocy znanego na terenie Śląska kompozytora, Wojciecha Kilara, stworzyć feerię, jakiej jeszcze chyba nie było nigdzie na scenie”. Emocjonował się, że „zanikła dotychczasowa różnica pomiędzy chórem a zespołem tanecznym. Chór tańczył i śpiewał, zespół taneczny śpiewał i tańczył, do swego stukolorowego wiru tanecznego porwał dzieci, takich w miarę kudłatych mikrusów i dziewczynki z mysimi ogonkami”.

|n||n|       Podsumowując, Morcinek pisał, że „chociażby Zespół Ziemi Cieszyńskiej już nic więcej nie wystawiał, nie śpiewał i nie tańczył, jak tylko swoje „Ondraszkowe ostatki” z „Goiczkiem”, gdyby nawet nie było poloneza, mazura, kujawiaka, krakowiaka, a pozostał tylko „trojok”, „kozok” czy „grożony” z „Ondraszkiem” i „Goiczkiem” na czele – to może pójść śmiało w zawody ze wszystkimi tego rodzaju zespołami w całej Polsce”.

|n||n|       Recenzję programu z 1957 roku dokonaną przez Morcinka można posumować krótko – podziw, entuzjazm i radość z uczestnictwa we wspaniałym wydarzeniu, promującym i utrwalającym nasze dziedzictwo kulturowe.

|n||n|       Śledzenie kolei losu cieszyńskiego zespołu w dalszym ciągu zaprzątać musiało umysł wielkiego pisarza. Mimo, iż w kolejnych programach próżno szukać jego nazwiska jako gościa wygłaszającego słowo wstępne, to jednak efekty cichej, ukradkowej obserwacji raz po raz pojawiały się na łamach ówczesnej prasy. Warto przytoczyć w tym miejscu chociaż krótkie fragmenty bodaj najbardziej literackiego ze wszystkich wzmianek Morcinka o zespole, który ukazał się w roku 1958 w „Trybunie Ludu”: „gdziekolwiek pojawi się ów podarzony zespół, dzieją się cuda. Podobnie jak z tym legendarnym Orfeuszem. Niby nic. Podnosi się kurtyna i wtedy przez salę leci głośne: – ach!... i nastaje cisza, a oczy błyszczą, a wszyscy się dziwią, a chłopcom serca dygocą i znowu nic. Ludzie czekają, co to będzie. A orkiestra też czeka na czarną pałeczkę pana dyrygenta Drozda. A za kulisami pani Janina Marcinkowa zaciska drobne kciuki w garściach na przychylną wróżbę i szepce jakieś starobeskidzkie zaklęcia czarnoksięskie”.

|n||n|       Od momentu kiedy w ostatnich latach życia Gustaw Morcinek pisał te słowo upłynęło mnóstwo wody w Olzie, zmienili się ludzie, tancerze, choreografowie, muzycy. Zmieniły się czasy! Ale w dalszym ciągu każdy występ zespołu jest wydarzeniem trącącym starą magią beskidzkich ciotek. Wielu ludzi, widząc nas na scenie, odczuwa podobnie jak Morcinek, nie każdy jednak umie owe uczucia przelać na papier tak pięknie, jak czynił to jeden z największych pisarzy śląskich i niewątpliwie Przyjaciel Zespołu.

|n||n|

Maksymilian Kuśka

Informacja dotycząca plików cookies Strona korzysta z plików cookies w celu jej prawidłowego działania i realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, kliknij w przycisk "Rozumiem i akceptuję".

Rozumiem i akceptuję