visitpoland.online - Cieszyn
Obraz przedstawiający rzekę Olzę.

Projekt „Szlakiem cieszyńskiego tramwaju” – Przystanek 6

Panienka z cieszyńskiego tramwaju. Część 1.

Jest rok 1911. 20-letnia Anna Kowalczyk, młoda cieszynianka, odwiedza rodzinne strony po dłuższym pobycie w Wiedniu. Tam pobierała popularne wówczas nauki przygotowania do posługi pani domu
i mężatki. – Takie to były czasy…  – Z nostalgią komentuje dziś Irena Kwaśny, wnuczka bohaterki reportażu, która przeglądając rodzinne zdjęcia, wymyśla z nami różne scenariusze wydarzeń. Tak! Wymyślamy, bo część historii będzie prawdziwa, a część stworzona na potrzeby rekonstrukcji ludzkich losów, związanych z cieszyńskim tramwajem.

 

Postacie i miejsca będą prawdziwe, ale spektrum możliwych doznań musimy sami odtworzyć. Korzystamy nie tylko z wyobraźni Pani Ireny, ale przede wszystkim z jej wiedzy. Jest to uznana historyk sztuki, wieloletni pracownik magistratu
w funkcji Miejskiego Konserwatora Zabytków, była radna Cieszyna, miłośnik rodzimych historii
i… historyjek.

Irena Kwaśny: Mogło być tak, że moja babka przyjechała z Wiednia na nowo wyremontowany Bahnhof, czyli na dzisiejszy dworzec, obecnie w czeskiej części miasta.

- Czy dworzec w stylu austrowęgierskim mógł na niej zrobić wrażenie?

- Raczej nie. To naturalny miejski krajobraz tamtych lat i tamtych miejsc. W Bielsku jest dokładnie ten sam. Cieszyniaczka w Wiedniu nie chadzała ani po salonach, ani bogatych dzielnicach, ale nie jeden taki dworzec już wcześniej widywała.

- Co mogło być dla niej zaskakujące w ówczesnym Cieszynie?

- Po wyjściu z pociągu na dworzec mogła sobie pomyśleć… jak dobrze być w domu. A w dodatku,  pojadę do niego tramwajem. Pojazd ten musiał stanowić atrakcję. Czekał na nią po drugiej stronie ulicy, na wysokości Hoteli Piast i Sleski. Są tam do dziś, a tramwaj musimy sobie wyobrazić.

- Akurat mamy październik. Może niech to też będzie jesień.

- Jeśli tak, to mogła otworzyć parasolkę, na krótko, tak aby tylko przebiec przez dzisiejszą ul. Nadraźni w stronę tramwaju. Ale nie za szybko. Ma ze sobą nie taki lekki kuferek, trzewiki z małym obcasem, kapelusz, który łatwo stracić na jesiennym wietrze.

- No to w drogę…

- Zapewne zabujało pasażerami na pierwszym ostrzejszym zakręcie, w prawo. Tak wjeżdżało się na ulicę Sachsenbergstrasse, czyli Saską Kępę (dziś ul. Hlavni). Było na niej mniej kamienic niż widzimy dziś. Uwagę młodej pasażerki mogła zwrócić uwagę nowo powstała fabryka mebli giętkich Kohna. Nie mogła też nie zauważyć niedawno wybudowanej, olbrzymiej jak na tamte czasy, drukarni Karola Prochaski przy moście.

- Może zatrzymała się na kawie w naprzeciwległym Avionie?

- Skądże znowu! Ułożonej pani, a tym bardziej panience, nie wypadało wówczas samej chadzać do restauracji. Albo wchodziło się w towarzystwie mężczyzny albo w ogóle.  Poza tym Avion tamtych dni to raczej piwiarnia dla lokalnych przemytników. Natomiast moja babka chętnie zatrzymałaby się na Rynku w pierwszej restauracji dla kobiet, która znajdywała się…

- Pani Ireno, dojedziemy tam za chwilę. Tymczasem zapytamy o to, jak młoda Anna czuła się, przekraczając most Przyjaźni po szynach?

- Byłoby to dla niej doświadczenie nieodczuwalne, poza tym, że drewniany wówczas most mógłby lekko zadrżeć pod ciężarem tramwaju i jego pasażerów. To wszystko. Pamiętajmy, że Cieszyn nie był wówczas miastem granicznym. Posiadał po prostu lewy i prawy brzeg rzeki. A po drugie, nazwa „Most Przyjaźni” nadana została dopiero po II wojnie światowej.

- Zaczyna się ostry zakręt w prawo, w górę ulicy Głębokiej… Co widziała Anna z tramwaju?

- Dodajmy trochę sensacji. Załóżmy, że był to dzień po niecodziennym wypadku. W tym miejscu bowiem, co jest faktem historycznym, ale mało znanym, dochodziło czasem do wykolejenia jadących z góry wagonów. Miały problem z wyhamowaniem na łuku Głębokiej i Zamkowej. Tuż po takim zdarzeniu pozostawały ślady na kostce brukowej. Gdzieś mogła być uszkodzona latarnia, mogły pozostawać ślady rozbitego szkła. Na szczęście nigdy nikomu nic się nie stało. Czy Anna widziałaby zza szyby te detale? Myślę, że tak. W końcu po kimś odziedziczyłam spostrzegawczość.

- Nie mamy wątpliwości. A Kto mógł jechać z pani babcią w tym tramwaju?

- To akurat wiadome, bo byli to z reguły goście ekskluzywnego w tamtych czasach Hotelu Austria, wyżsi oficerowie, dżentelmeni z innych krajów, przyjezdni przedsiębiorcy i politycy. Jechali z dworca do najlepszego hotelu w okolicy, znajdującego się w kamienicy, na wysokości dzisiejszej dużej drogerii, na rogu z ulicą Browarną.

- To również nie miejsce dla panienki z tramwaju…

- Jak się okazało, nie tylko dla niej. Kiedy wydawało się, że wszyscy wysiedli na tym przystanku, Annę zawstydził wzrok siedzącego nieco dalej, przystojnego podoficera. Ten akurat nie wysiadł.

- Ale to teraz serio, czy zmyślamy?

- Tak i nie. Gdzieś przecież musiała poznać mojego dziadka. To, że był przystojny, nie ulega mojej wątpliwości. To, że został przydzielony do koszar w Cieszynie, to wiemy na pewno. To, że mogli jechać w tę samą stronę to również fakt, bo babcia Anna mieszkała z rodzicami na ulicy Górnej, niedaleko ulicy Koszarowej. Podoficerowie nie spali przecież w hotelu. Reszty nie wypada dociekać.

-  Tramwaj cieszyński. Najlepsze miejsce na początek romantycznej historii!

- Nie wszystko naraz. Panienka z tramwaju na pewno nie rzuciłaby się na sam mundur. Miała gust
i dobre maniery. A poza tym musiała wysiadać na kolejnym przystanku, na Placu Świętego Krzyża.
W secesyjnej kamienicy, która stoi do dziś, na czwartym piętrze znajdywało się fotograficzne atelier. Musiała zrobić zdjęcie do nowych dokumentów, a w Wiedniu taka usługa była znacznie droższa. Młody oficer mógł jedynie zaproponować pomoc przy podaniu ciężkiej – jak wspomniałam wcześniej – walizki i zobaczyć, jak Anna znika po chwili zasłonięta drzwiami jedynej wówczas w mieście windy.

- Mógł też wysiąść na tym samym przystanku i poczekać…?

- Mógł, szczególnie że nietrudno było się domyślić, że zdobiona kamienica to raczej nie jest miejsce zamieszkania młodej, skromnej damy. Miał więc trochę czasu i dogodne miejsca, aby się zatrzymać. Był tam obok fryzjer, który jest do dzisiaj, cukiernia, która przetrwała jeszcze wiele dziesięcioleci. Mógł też stanąć u wejścia do kościoła Marii Magdaleny lub wejść do środka.

- Załóżmy, że poczekał… i obserwował.

- Nic mu to nie dało, bo babcia wyruszyła zdecydowanym krokiem w kierunku Rynku. Pamiętajmy, że wówczas było to miejsce pełne straganów, ludzi i miejskiego gwaru. Do tego przecięte torami tramwajowymi. Łatwo było zniknąć w tłumie.

- Ale jak się okazało, nie zniknęła dla niego na zawsze…

- Poczekajmy, zobaczymy. Babcia Anna musiała teraz wysłać korespondencję z nowym zdjęciem do urzędu we Wiedniu. Poczta znajdywała się dokładnie w tym samym miejscu co obecnie. Nie odwracała się za siebie. Nie takie rzeczy były jej w głowie, szczególnie że ta ją akurat rozbolała. Dlatego z Poczty ruszyła wprost do apteki. Ta też jest do dzisiaj, po Arkadami, pod numerem 5 lub 6. Na migrenę kupowało się wówczas tak zwane „koguciki”. Był to proszek przeciwbólowy, zawinięty w niezbyt poręczny papierek.

- A do tego, znowu trzeba z powrotem  przecisnąć się z bagażem przez Rynek i wsiąść do tramwaju czekającego na ulicy Szersznika.

-  Dlatego Anna zboczyła niechcący z drogi i wylądowała tuz obok, na rogu równoległych ulic Srebrnej i Regera. I tu wracamy do jedynej restauracji dla kobiet, jaka w pierwszej dekadzie XX wieku otwarta została na terenie Cieszyna.

- A zakupione właśnie proszki na ból głowy wypadało czymś popić?

- Na przeszklonych drzwiach restauracji widniał napis Damensalon, czyli sala tylko dla Pań. W kobiecej restauracji zasiadały panie z wyższych sfer cieszyńskich. Nie mam wątpliwości, że babcia spostrzegła, że są równie modnie ubrane jak Wiedenianki. Tym bardziej jednak mogła czuć się skrepowana miejscem, nie mając odwagi tam wejść.

- I wtedy ponownie pojawił się on?

[…]

Ciąg dalszy rozmowy z Ireną Kwaśny, współautorką tramwajowego dokumentu, już w kolejnym wydaniu Wiadomości Ratuszowych.

 

 

 

 

Informacja dotycząca plików cookies Strona korzysta z plików cookies w celu jej prawidłowego działania i realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies, kliknij w przycisk "Rozumiem i akceptuję".

Rozumiem i akceptuję